Po zalozeniu duzych felg wychodza mi chyba wszystkie mankamenty w zawieszeniu...
Zaliczylem trase stolica > mazury > stolica i mam problem z wibracjami podczas jazdy przy predkosciach powyzej 110-120.
Oczywiscie nie caly czas.
Wiadomo, ze niska opona [235/35/19] przenosi na karoserie praktycznie kazda nierownosc na drodze, ale wibracje na idealnie rownym asfalcie raczej normalne nie sa
Przyklad: idealny odcinek asfaltu, na prostej drodze regularnie czuje wibracje na kierownicy i pod dupką... w momencie wejscia w zakret - wibracje ustaja. Po wyjsciu z zakretu - wracaja
Dzis rano tuz po ruszeniu z miejsca mialem wrazenie, jakby opony nabraly kanciastych ksztalkow [wibrowalo dosc mocno], po przejechaniu 2-3km problem ustal.
Pozniej w trasie raz czulem wibracje, raz nie...
Przy hamowaniu z wiekszych predkosci na trasie (np. ze 150 do 100) dzis wibracje przechodzily praktycznie na cala bude [efekt: cos w rodzaju padnietego dwumasa podczas przyspieszania].
Od czego zaczac szukanie problemu?
Kiedys szpec od opon powiedzial, ze mam wybite amortyzatory z przodu, bo widac to po oponach [byly sciete], ale np. na scieze diagnostycznej - juz takiej diagnozy nie bylo.
Czy wiekowe wahacze + tez nienajswiezsze amortyzatory moga dawac takie efekty przy niskim profilu* ?
* na oponach zimowych 225/50/17 tez odczuwalem sporadycznie delikatne wibracje, ale pewnie 90% ludzi olaloby je.
Z gory dzieki za porady.