W sobote mój stary miał szczęście w nieszczęściu. Jadac sobie długą prostą w terenie niezabudowanym miał jakieś 200m do traktora jadącego w tym samym kierunku, no wiec jak każdy przystapił do wyprzedzania stałą prędkoscia jakoą sie poruszał wczesniej(90km/h) dojezdzajac do traktora, traktor niespodziewanie bez kierunków zaczął skręcać w polna droge, ojciec nawet nie zdązył zahamować (w sumie kto sie spodziewa takiego wybryku mając 10m do pojazdu), wpadł całym impetem w przednie koła ciagnika. Auto po zderzeniu zatrzymało sie ok 150m od miejsca wypadku w rowie. Ciagnik zlamany na skrzyni biegów na dwie cześci(standard w takich wypadkach), auto ojca prawy przód i ogólnie wgniotki na całosci prócz dachu. Nikt nie został ranny w tym wypadku mimo że szkody są znaczne, całe szczęście:whistling: Przyjechała policja... nagle znalazło sie multum świadków z gospodarstwa do którego skręcał ciagnik, oczywiscie otoczyli policje i teksty obronne że kierowca auta zapierdzielał ile wlezie, ale to jak było 95km/h to wszystko ponieważ 200m dalej jest krzyżówka na której miał zamiar skrecać Policja ożekła współwine mimo tego że, kierowca ciagnika nie miał prawo jazdy, skręcał bez kierunków.. oczywiscie nie przyjeliśmy mandatu bo logicznie sprawa jest jasna czyja jest wina:facepalm: sprawa została skierowana do sądu. Z tego co ojciec zaobserwował, to że pewne osoby zanim policja przystapiła do akcji "wzieły ich na boczek". Po późniejszej rozmowie z komendantem drogówki, powiedział że jest ewidętna wina traktorzysty i ze funkcojnariusz musiał działać pod presja osób trzecich... Teraz troche faktów - gosć nie ma prawo jazdy - był trzeźwy - nie jest właścicielem pojazdu - pojazd ubezpieczony w PZU - nie ma śladów hamowania - nie ma zadnych znaków poziomych(linia ciagła itd) - brak jakiejkolwiek sygnalizacji skręcania - teren niezabudowany(90km/h) - prosta droga, prywatny zjazd na pole - 200m dalej skrzyżowanie T z pierwszeństwem przejazdu Z tego co komendant powiedział, to traktorzysta jako kierowca pojazdu wolnobierznego ma obowiazek ustąpić pierwszeństwa przejazdu autu które znajduje sie za nim i wykonuje manewr wyprzedzania, jeśłi sytuacja tego wymaga powinien sie nawet zatrzymać i przepuscić(tyczy sie to pojazdów wolnobierznych) Juz nie wspomne o sygnalizacji kierunkiem. Dzisiaj sie dowiedzialem że ci ludzie to "typowe pojeby" sąduja sie o droge polna z sąsiadem i ogólnie opinia debili na wsi, zaczeli cos kręcić bo maja kogos w drogówce... Chłopaki jak ten temat teraz dobrze poprowadzić by wyjść bez problemów z debilami? Sprawa jest juz zgłoszona do ubezpieczyciela, ma przyjechać w tygodniu:whistling: zaraz wrzuce opis graficzny sytuacji ---------- Post dopisany at 23:29 ---------- Poprzedni post napisany at 23:23 ---------- gdyby ktos miał problem, tu link bezposredni http://s27.postimg.org/msziby51v/wypadek.jpg Piszcie co tu najlepiej teraz robić