na lawecie czy on nią przyjedzie? [br]Dopisany: 02 Styczeń 2010, 14:50_________________________________________________Dobre
Postanowiłem wziąć krótki urlop. Uzmysłowiłem sobie jednak, że przecież
wszystko już wykorzystałem. Ba! Chyba nawet zalegam szefowi dzień (lub
dwa?). Pomyślałem, że najszybciej zmiękczę boss-owe serce, gdy zrobię coś
tak głupiego, że ten zacznie się nade mną litować! No, bo przecież
przemęczony jestem, przepracowany i... zaczyna mi odbijać. Samo życie...
Następnego dnia przyszedłem trochę wcześniej do pracy. Rozejrzałem się
dookoła i... Mam! Odbiłem się od podłogi i poszybowałem w kierunku
żyrandola, złapałem go mocno i wiszę! Wchodzi kolega zza biurka obok i
rozdziawia gębę, patrząc na mnie (drewniany wzrok ma koleś, czy co?).
- Ciiiii - szepczę konspiracyjnie - Rżnę psychola, bo chcę kilka dni
wolnego. Gram żarówkę, rozumiesz?
Kilka sekund później wchodzi szef. Już od progu huczy basem, co ja tam
robię u góry.
- Ja jestem żarówka! - wypiszczałem.
- No co ty? Pogrzało cię! Weź lepiej kilka dni wolnego, niech ci główka
odpocznie!
Wdzięcznie sfrunąłem na podłogę i zaczynam się pakować. Kątem oka widzę, że
kolega też zaczyna się pakować! Szef zainteresowany pyta go:
- A pan dokąd?
Kolega odpowiada:
- No, do domu... Przecież po ciemku nie będę pracował!
:polew: :polew: :polew: :polew: :polew: :polew: :polew: :polew: