Tzn. ja to nazywam ograniczeniem przepustowosci.
Ogolnie to moim zdaniem przepustowosc drogi powinna byc najwazniejszym punktem mobilnosci. Idealna przepustowosc drogi zmniejsza tez ilosc kolizji, n.p.: Autostrady. Sa wlasnie pod tym katem zbudowane ( oddzielenie ruchu w przeciwna strone, odpowiednia ilosc miejsca dla ilosci samochodow, plynna zmiana kierunku jazdy) i w porownaniu z Krajowkami to niebo a ziemia, co ma odbicie w ilosci ofiar wypadkow.
Oczywiscie ze w miescie nie da sie zrobic autostrady, ale sa sposoby na ucywilizowanie stylu jazdy wielu kierowcow.
Ogolnie to wiekszosc kierowcow chce sie dostac z punktu A do B (upraszczajac i wylaczajac z tego odsetek kierowcow lansujacych sie swoimi godowo przystrojonymi karocami )
Kluczem do tego jest system drog mniej i bardziej waznych (nie tylko z nazwy) i do tego odpowiednio rozbudowanych.
Wyobraz sobie ze jakis kierowca chce z poludniowej czesci Wroclawia dostac sie na Polnocna, powiedzmy z Krzykow na Psie pole. Kiedys w godzinach szczytu, przepisowo, moglo to potrwac godzine i wiecej.
Wylanczajac z miasta ruch tranzytowy (obwodnica) i wprowadzajac na glownych drogach tzw. zielona fale (zielone swiatlo przy stalej predkosci np. 60km/h) mozna czas podrozy skrocic przynajmniej o polowe. To cywilizuje lepiej od fotoradaru, bo nikomu sie nie bedzie chcialo co chwile stawac przed swiatlami, zeby za chwile znow ruszac- nawet tym pawianom w godowych karocach.
Tylko tego trzeba chciec, a na dzien dzisiejszy wplywy z mandatow sa planowane w corocznym budzecie jako staly wplyw ktorym sie lata dziury, niestety, nie drogowe, tylko budzetowe.