Zaczęło się od tego, że przerywało mi prawe światło mijania - pomagało ruszanie światłami góra dół. Myślałem, że jak będę miał wolną chwilę to pomajstruje coś ze wtyczką i będzie ok, ale niestety problem się "rozwija". Ostatnio w drodze, w nocy zgasł mi cały przód. Dziś jak zaparkowałem migała mi z regularnymi odstępami prawa przednia pozycja, gdy pozostałe światła z przodu świeciły "różnie", ale to nie wiem czy nie ma czegoś wspólnego, że cała tylnia prawa lampa poszła w diabły, bo przy próbie wymiany żarówki stopu okazało się, że w sumie cały dół jest zgnity, a wtyczkę już jakiś niemiecki majster drutował... także lampa wróciła na swoje miejsce bez żarówki i teraz w ogóle nie działa.
Czemu ludzie dają tak wiele powodów by ich nienawidzić, a tak nie wiele by chociaż znosić?