Koledzy, spotkała mnie taka oto sytuacja. W ub tygodniu zauważyłem, że przewód od wspomagania jest pęknięty przy tych zaworkach, więc przy okazji wymiany przegubów, poprosiłem mechanika żeby i z tym przewodem coś zrobił. Powiedział, że go gdzieś zakują i będzie OK. Na drugi dzień odbieram auto, wracam z warsztatu i słyszę jak pompa skrzeczy i jakoś nierówno pracuje, tak jakby się przywieszała przy skręcaniu kierownicą, jednak nie miałem kiedy się wrócić i pojechałem w 100 km traskę. Na postoju po 60 km jazdy zauważyłem, że nowy przewód (nota bene dorabiany) pękł i cały płyn wyciekł, także do domu, a raczej na warsztat wróciłem już bez wspomagania.
Mechanicy założyli drugi przewód, też dorabiany, zaczęło już go wybulać po 1 km jazdy, więc załatwili ori używkę. Pompa wówczas przestała skrzeczeć, ale przy jeździe próbnej okazało się, że na niskich obrotach ona w ogóle nie pracuje. Mechanicy ściągnęli używaną pompę, założyli, po 5 km jazdy padła totalnie, całkowicie zniknęło wspomaganie, założyli następną używkę, chodzi już tydzień. Wspomaganie trochę zbyt ciężko pracuje, a raczej raz ciężej, raz lżej i kierownica lekko drży, więc dziś podjechałem na warsztat, tam zmienili płyn, stary był dziwnie zamulony(??), wspomaganie zaczęło lżej pracować, ale po krótkiej jeździe zaczęło się haczyć i na wolnych obrotach zacinać, przestaje działać. Mechanicy upierają się, że to wina maglownicy i to ona jest przyczyną opisanych problemów. Trochę trudno mi w to uwierzyć, gdyż nie było nigdy żadnych wycieków z maglownicy.
Przepraszam za tak długą opowieść ale już sam nie wiem co mam o tym myśleć. Czy ktoś z Was miał podobny problem i wie co może być przyczyną?