Witam
Pokrótce opiszę moją sytuację....
Jadę sobie drogą przez wioskę służbowym busem (pickupem), jako że to w odległości ok 100m od mojej budowy jadę wolno ok. 30km/h, wrzucam kierunek lewy, zwalniam do ok 10-15km/h jadę tak z 30m i zaczynam manewr. Mniej więcej w połowie no może 3/4 szerokości drogi widzę kątem oka że ktoś jest koło mnie ale już nic nie zdążyłem zrobić. Okazało się że babka jechała za mną, nie zauważyła mojego kierunku i mnie chciała wyprzedzić. Ona twierdzi że go nie miałem, ale mam 2 świadków że tak nie było. Przyjechała policja i Pan szanowny Policjant stwierdził, że to moja wina ponieważ nie upewniłem się że mogę wykonać taki manewr. Na co ja: że upewniłem się, dodatkowo wykonywałem manewr dość długo, nie był to żaden gwałtowny ruch. Mandatu nie przyjąłem i sprawa poszła do sądu. Policjanci pisali sobie coś w radiowozie, a ja stałem z Panią dalej i rozmawiałem. Przy mnie powiedziała że nie widziała kierunku (policjantom powiedziała że go nie dałem). Jak to usłyszałem kazałem jej podejść do radiowozu i to powtórzyć, podeszła.... ale powiedziała że się nie zna i nic nie będzie mówić. Zatem sam to powtórzyłem milicjantom, ale jakoś nachalnie nie chcieli słuchać. Spisali zeznania i wsio.
Co o tym myślicie?