Jako dziecko musiałem często pracować i może dla tego nie mam z tym teraz problemu, miałem za to gdzieś szkołę, mimo że nieźle mi w niej szło. Mój najstarszy syn ma 9lat i nie robi nic,ale uczy się w dwóch szkołach,a jego główną rozrywką są wszelkiej maści gry i wydaje mi się że chwilami traci kontakt z rzeczywistością.Pamiętam z dzieciństwa,że miałem wielu przyjaciół i większość popołudnia spędzało się na podwórku żyło się w społeczeństwie, a teraz życie młodych kreuje świat złudzeń i iluzja płynąca z elektronicznych pudeł i wydaje mi się,że źle pojmują wolność,a poziom agresji jest znacznie wyższy jak kiedyś. Więc jako dziecko nie wspominam źle tamtego systemu, bo nasze życie było rumiane jak cycki łowickiej panny, a to obecnych małolatów przypomina mi bardziej sylikonową Pamelę.
Jednak start w dorosłość jest moim zdaniem nie porównywalnie łatwiejszy,za granicą zaczynają się coraz bardziej liczyć nasi studenci, a kiedyś jeździliśmy tam prosić o azyl polityczny i kawałek roboty na czarno. Dziś możemy mieć coś na własność, kiedyś dom moich rodziców był państwowy mimo,że nam go dali trzeba było wykupić na własność w latach dziewięćdziesiątych. Rozumiem,że teraz się ciągle trzeba dorabiać i pędzić do przodu,żeby przeżyć, jednak co bardzo pamiętam, to niesamowita szarość i dni podobne do siebie jak by je ktoś odbijał na czarno-białym ksero,rzeczy zwyczajne jak zakupy w sklepie,czy droga do pracy zabierały tyle czasu że nie starczało już go na zbyt wiele, nie chciał bym teraz żyć jak moi rodzice gdy mieli 30parę lat.