Pierwszy raz zdarzyło mi się to 31 grudnia na trasie wawa - lublin. Jechałem sobie spokojnie po równej drodze, nagle zaczęły się mocne drgania, ściągało mnie mocno w lewo. Zatrzymałem się żeby sprawdzić co się stało, ale nic nie znalazłem, ruszyłem i jechało się normalnie. Po paru kilometrach to samo, zatrzymałem się, dokładnie wszystko obejrzałem, koła, wahacze, amorki i nic. Ruszyłem i znowu normalnie się jechało. Tak dojechałem do lbn od razu do warsztatu, sprawdzili całe zawieszenie, koła i nic nie znaleźli (wahacze w b. dobrym stanie i amorki), koła super. Tak przejeździłem tylko po mieście sporo km. Dzisiaj znowu jechałem w stronę wawy i znowu to samo, jednak tym razem o wiele mocniej ściągało, musiałem mocno trzymać kierownicę... Dodatkowo jak się zatrzymałem i skręciłem na maksa kierownicę w prawo, następnie w lewo kręcę i nagle się zablokowała (koła skręciły się zaledwie minimalnie w lewo od lini prostej), więc z powrotem w prawo i mocniej w lewo, coś strzeliło z prawej strony samochodu i mogłem wtedy kręcić do oporu w prawo. Tak kilka razy, aż przestało strzelać i wtedy jechałem dalej.
Jednak po paru km znowu mocne drgania i znowu się zatrzymałem, jednak zatrzymując się nie mogłem praktycznie skręcić kierownicy w prawo! Na postoju mogłem skręcić w lewo maksymalnie i wrócić do prostej linii, jednak w prawo ani rusz... Kiedy już byłem zrezygnowany i miałem dzwonić po lawetę, zaparłem się z całej siły i w końcu coś porządnie strzeliło/walnęło i poszło w prawo. Tak powoli dojechałem do celu, jednak po drodze jak tylko zaczynały się drgania pokręciłem kierownicą w lewo prawo (podczas jazdy) i przechodziło na jakiś czas...
Co się posypało, bo muszę jeszcze do Lublina wrócić...?? Ktoś się spotkał z czymś takim?
---------- Post dopisany 10-01-2013 at 17:13 ---------- Poprzedni post napisany 09-01-2013 at 23:17 ----------
Dobra, maglownica się posypała ot tak...