Ubezpieczyciele często stosują w praktyce metodę tzw. szkody całkowitej. Polega to na tym, że bierze się pod uwagę następujące wartości:
•wartość samochodu przed wypadkiem (W1),
•wartość samochodu po wypadku, tzw. wartość pozostałości (W2),
•koszt naprawy (N).
Jeśli N > (W1 – W2), to jest to tzw. szkoda całkowita. Czyli, inaczej mówiąc, jeśli różnica wartości samochodu przed wypadkiem i po wypadku jest niższa niż koszty naprawy, to mamy do czynienia ze szkodą całkowitą.
Przykład
Samochód przed wypadkiem wart był 10 000 zł (W1). Po wypadku wart jest 4000 zł (W2). Koszt naprawy (N) = 9000 zł.
10 000 – 4000 = 6000 zł
9000 zł > 6000 zł
W takim wypadku ubezpieczyciel zwraca kwotę równą W1 – W2, czyli różnicę wartości pomiędzy wartością pojazdu przed wypadkiem i po wypadku. W powyższym wypadku byłoby to 6000 zł. Taką praktykę akceptuje orzecznictwo sądowe.
Oczywiście taka metoda jest dla ubezpieczyciela bardzo korzystna, bo odszkodowanie jest niższe. Jak Pan się domyśla, ubezpieczyciel, sporządzając kalkukację naprawy, robi wszystko, by maksymalnie ZANIŻYĆ wartość przed wypadkiem (W1) oraz ZAWYŻYĆ wartość po wypadku (W2), bo wtedy odszkodowanie jest mniejsze.