Jestem kierowcą-oborowym
Nie jest tak źle. Ładuję zazwyczaj u nas na firmie. Cofasz pod rampę,trzeba się przebrać,pilot w garść i obserwujesz załadunek,czy bydło ma komplet kolczyków,bo może zgubić,liczysz sztuki(do niektórych zakładów zwierzęta są wiązane,to robisz to sam,żeby się nic nie powiesiło) operujesz piętrami,myjesz się i przebierasz. Jazda zazwyczaj do ubojni od 300 do 700km,taka,żeby nie zdenerwować zwierząt,bo mierzone jest PH,to jest taki ładunek,że trzeba uważać,nie każdy ma do tego żyłkę,bo to nie żwir i spokojna głowa mocno wskazana,a jazda maksymalnie płynna.
Rozładunek.rampa,przebierasz się,niektórzy,wypędzają zwierzęta kijem lub poganiaczem,przez szyberki,ja wchodzę na naczepę i sztuka po sztuce,byczki to jest trochę adrenaliny,ale ogólnie bydło jest przewidywalne,dla mnie jest to najlepsza część transportu. Następnie przebierasz się cofasz do myjni,przebierasz się w jeszcze inny kombinezon, wyżucasz gówno zmieszane z trocinami,zazwyczaj jest ok 300-500kg(to jest najgorsze,ale przyzwyczajasz się) karczer wąż i myjesz do białościok.ok.1godz30 min..Jak wożę świnie to jest myjkowy i ten element odpada. Rozbierasz się,prysznic nowe ciuchy i jedziesz pusto na bazę.
Czasem trafia się fajny kurs;cielne jałówki,maciory,prosiaki,cielaki.
Mnie się,to podoba,bo jest wszystko,jazda,praca fizyczna i kontakt ze zwierzętami,chociaż jest to zazwyczaj ich ostatnia droga,a praca bardzo dobrze płatna.