Skocz do zawartości
IGNOROWANY

Strefa Śmiechu


Hugo

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 18.4 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

chłopak obściskuje sie z dziewczyna i namiętnie maca jej plecy,na to dziewczyna sie pyta:

-co robisz?

-szukam piersi.

-są z przodu.

-tam już szukałem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komandos

Chlopak zaciagnal sie do komandosów. Po przeszkoleniu, razem z innymi rekrutami zabrany zostal na pierwszy skok ze spadochronem. Nastepnego dnia dostal przepustke do domu. Wita sie z ojcem, a ten pyta - jak bylo. - Gdy samolot osiagnal odpowiednia wysokosc, sierzant otworzyl drzwi i spytal, kto skoczy na ochotnika. Skoczyla polowa z nas. - I ty synu? - Jeszcze nie. Wtedy sierzant zaczal nas po kolei wyrzucac. - I skoczyles, synu? - Jeszcze nie. Zostalem sam. Sierzant próbowal mnie wyrzucic, ale ja uczepilem sie drzwi i nie puszczalem. Wtedy on, a facet ma 2 metry wzrostu i wazy 120 kilogramów, wyjal kij bejsbolowy i wrzasnal: "Albo skoczysz, albo wsadze ci to w tylek!". - I wtedy skoczyles? - No, troszke? Na poczatku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AUTOSALON

sztuka w trzech aktach

AKT 1

Wnętrze salonu samochodowego znanej marki. Duże przeszklone okna wychodzące na ulicę zalepione informacjami o zniżkach i promocjach. Na ścianach foldery reklamowe i informacje o niezwykle korzystych kredytach. W środku stoliczek i sofa dla klientów, dwa-trzy pokazowe samochody, i półokrągły kontuar za którym siedzi rozwalony w fotelu znudzony SPRZEDAWCA i gra na komputerze w jakąś strzelankę. Oprócz sprzedawcy w salonie nikogo nie ma. Nad wszystkim unosi się dobrze zauważalne widmo recesji.

Słychać gong towarzyszący otwieraniu się drzwi wejsciowych. Sprzedawca zrywa się, zdejmuje nogi z kontuaru i wyłącza grę. Wchodzi KLIENT - mężczyzna w wieku lat około pięćdziesięciu-sześćdziesięciu, o pospolitej, nalanej twarzy, lekko łysiejący, włosy niechlujnie zaczesane. Ubrany jest w elegancki, ale źle leżący garnitu. Pod pachą trzyma wypchaną czymś plastikową torbę, tzw. reklamówkę. Widać że klient jest lekko onieśmielony,

próbuje jednak grać ważniaka.

K: (władczo) Halo! Młody człowieku! Czy to ty tu obsługujesz?

S: Słucham szanownego Pana

K: Samochód chciałem kupić! Jedną sztukę!

S: Tak, oczywiscie... Szanowny pan chiałby kupić sobie samochód. Jeden. A konkretnie to jaki?

K: (bez chwili wahania) Zielony. Albo czerwony. I jeszcze, żeby miał taką farbę co to się tak w słońcu iskrzy i migocze, rozumiesz pan?

S: (profesjonalnym tonem) Tak, oczywiście, chodzi o metalic.

K: (z oburzeniem w głosie) No pewnie że metalik! Czasy plastikowych samochodów to się już skończyły, panie młody! Pan to mleko masz pod nosem i

tego nie pamietasz, ale szwaby robiły kiedyś taki samochód. (mentorskim tonem) Ale to se ne wrati, panie młody. Więc ja chcę przyzwoity samochód z

metalu, panie młody! ME-TA-LIK!

S: (tłumiąc śmiech) Taak, oczywiście, z metalu. Coś znajdziemy. Ale konkretnie jaki samochód?

K: (patrząc na sprzedawcę podejrzliwie) Przecież już raz mówiłem. Pan głuchy jesteś, panie młody? Zielony. Albo czerwony. Żona by chciała

czerwony, ale między nami mówiąc, panie młody (sciszonym głosem) to ja wole zielony. Jak pan powiesz że czerwonych nie ma, to się nie zmartwie.

S: Oczywiście, zielony, tak, jasne... Oczywiście, mamy zielone... Ale może mógłby szanowny pan nieco sprecyzować swoje wymagania? Nasza firma

produkuje różne samochody. (wyuczonym tonem) Może w związku z tym zaprezentuję szanownemu panu pełne spektrum szerokiej gamy oferty naszej firmy w segmencie samochodów osobowych. Firma nasza, będąca liderem...

K: (przerywa, patrząc na sprzedawcę wzrokiem głodnym rozumu) Że jak pan mówisz?

S: Chodzi o to, proszę szanownego Pana, który z modeli samochodów produkowanych przez naszą firmę życzy Pan sobie...

K: (patrząc na sprzedawcę jak na idiotę, prawie krzyczy) Jakich znowu modeli? Pan ocipiał, panie młody?! Ja nie chcę żadnych modeli! Czy ja

trafiłem do sklepu z zabawkami? Ja chcę prawdziwy samochód, taki do jeżdżenia, a nie model!

S: (z lekka osłupiały) Aaaa... rozumiem. Taki do jeżdzenia. Właśnie miałem powiedzieć, że samochody produkowane przez naszą firmę znakomicie nadają się do jeżdzenia. Tak. Bez wątpienia. Jednakowóż, produkujemy wiele róznych mod..., znaczy się, rodzajów samochodów. Jedne są duże, inne małe, jedne...

K: (władczym głosem) Duży! Największy jaki macie. Byle gównem d*py woził nie będę.

S: No to oczywiście Superstar... ekskluzywna limuzyna z wyższego segment, wyposażona...

K: (patrząc podejrzliwie) Zaraz, zaraz! Jak pan mówisz? Jakie co z czego?

S: Taki luksusowy wózek. Produkowany w kilku wersjach nadwoziowych, z silnikami wolnossącymi o pojemnosciach od 1.8 do 3.0 litra, silnikami z doładowaniem 2.5 i 3.0 litra, oraz silnikami wysokoprężnymi 2.6 i 3.0 litra, ten ostatni także z doładowaniem...

K: (przerywa, lekko oszołomiony) Rzucasz pan cyferkami jak Belka w sejmie, panie młody. A tak po ludzku, to o co się rozchodzi?

S: Po prostu, podałem w jakie silniki wyposażany jest ten mod..., ten samochód.

K: (nieufnie) A po kiego grzyba mi tyle silników? Jeden nie starczy? Psują się często, czy jak?

S: Oczywiście, że starczy. Chodzi o to, że może pan szanowny sobie wybrać, jaki silnik chce mieć pan w swoim samochodzie.

K: No patrz pan, jaka Ełuropa. Wybrać se mogę. (zgryźliwie) A może byś mi, panie młody, coś doradził. Za coś panu płacą chiba, młody człowieku.

Cyferkami rzucać, to i ja potrafię panie młody! Osiem! Dwanaście! Trzy! Pięćdziesiąt cztery!

S: (próbuje zachować powagę) Im większy silnik, tym lepsze są osiągi samochodu. Ale samochód z większym silnikiem jest droższy. Taki silnik pali

też więcej paliwa, zatem jest kosztowniejszy w eksploatacji. Może pokaże panu cennik...

(Klient klepie ręką po wypchanej plastikowej torbie. Słychać szelest papieru)

K: (pobłażliwym tonem) Ceną nie zaprzątaj sobie głowy, młody człowieku.

S: Skoro tak, to polecam panu silnik 3.0 z turbodoładowaniem. To wysokiej klasy jednostka napędowa, sześciocylindrowa w układzie widlastym, z wielopunktowym wtryskiem paliwa i kolektorem dolotowym o zmiennej...

K: (przerywa) Przestań gadać szyfrem, młody człowieku, bo się wkurwię. Powiedz pan, jak człowiek: ma kopa?

S: Zajebistego!

K: (zadowolony) No, i potrafisz pan gadać po ludzku, panie młody!

S: (rozluźniony) Rozumiem, że szanowny Pan życzy sobie pełną opcję: sprzęt

grający wysokiej klasy, klimatyzacja, skóra, pełna elektryka?

K: (pobłażliwie) To się chyba rozumie samo przez się, młody człowieku! A

będzie zielony?

S: Akurat mamy egzemplarz w kolorze zielonym na stanie. To może pokaże

szanownemu panu z bliska...

(podchodzą do stającego w rogu zielonego Superstar-a. Sprzedawca otwiera

drzwiczki i pokazuje wnętrze)

K: (z zadowoleniem) Taaaaak, to jest to! (rozgląda się po wnętrzu) A te fafkulce tu na dole, pod fotelem, to nie będą przeszkadzać? Ja bym chciał

nogi trzymać w tym miejscu...

S: Że co proszę..? Co pan ma na myśli?

K: O, te tutaj...

S: (maksymalnie zaskoczony) To są pedały!

K: Pedały? Myślałem że pedały są w rowerze! Czy muszę pedałować w czasie jazdy? Mówił pan, panie młody, że tu jest silnik?

S: Oczywiście że jest silnik. Nie musi pan pedałować w czasie jazdy. To znaczy... eeee... pedałami reguluje się pracę silnika... eee... i hamulców...

K: (z przyganą) Coś pan kręcisz, panie młody! To w końcu, będę musiał pedałować? Czy to jest bardzo męczące?

S: Nie będzie pan musiał pedałować! Na pedały NACISKA się żeby przyśpieszyć lub zahamować...

K: Bo jak byłem mały, to miałem taki samochodzik dziecinny... On też miał pedały... I żeby jechać, trzeba było je na przemian naciskać... dokładnie tak jak pan mówisz. Pan jesteś pewien, panie młody, że to co pan mi pokazujesz to prawdziwy samochód? Nie czasem ten "model", który mi pan proponowałeś na początku?

S: (z rozpaczą) To NIE JEST MODEL! Każdy prawdziwy samochód ma pedały! Nie trzeba ich na przemian naciskać! Nawet jest to niewskazane... Naciska się żeby przyśpieszyć lub zahamować... (do siebie) O Chryste Panie...

K: Trochę mnie pan uspokoiłeś, młody człowieku. Dobrze... O pedałach już wiem. Ciekawe, czym jeszcze pan mnie zaskoczysz...

S: (patrząc niepewnie na klienta) Ten tego... czy mogę szanownemu panu zadać jedno pytanie..?

K: Oczywiście. Proszę pytać, młody człowieku. Słucham...

S: (z zakłopotaniem) Czy szanowny Pan ma w ogólę prawo jazdy?

K: (oburzony) Oczywiście! Mam takie prawo! Gwarantuje mi je konstytucja! (patetycznie) Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, jakbyś tego nie

zauważył, młody człowieku!

S: (nieco zbity z tropu) Tak, tak, oczywiście, konstytucja... Ale do jeżdzenia samochodem po drogach publicznych musi pan szanowny posiadać

specjalne zezwolenie. Taki kwitek, który...

K: (pobłażliwym tonem) Panie młody, to już nie te czasy kiedy na wszystko trzeba było mieć zgody, pozwolenia, zezwolenia, kwitki... (groźnie) Więc

niech pan młody głupot nie gada, tylko proszę mi pokazać jak się obsługuje to auto. Ja płacę i wymagam!

S: No dobrze. To kółko tutaj, to jest kierownica. Używa się ją w celu...

K: (wściekły) Pan sobie chyba kpisz ze mnie, panie młody! Pan masz mnie za idiotę!? WIEM co to jest kierownica! (klient wykonuje kilka zamaszystych obrotów kołem kierownicy, aby udowodnić że wie co to jest kierownica)

K: (nieufnie) A ten dzyndzel, tutaj, to co to jest?

S: Dźwignia zmiany biegów. Jeśli pan chce zmienić bieg, to wtedy...

K: Nie chce! Proszę mi ustawić od razu tak żeby było dobrze! Nie będę nic zmieniać! Potem mi powiecie że coś zmieniałem i popsułem!

S: (tonem perswazji) Trzeba zmieniać biegi w czasie jazdy

K: Jak to "trzeba"? A jak ja nie chcę to kto mnie zmusi?

S: Noo, jakby to powiedzieć. Rusza się zawsze z pierwszego biegu. Ale na pierwszym biegu nie da się osiągnąć dużych prędkości, więc potem zmienia się na drugi, potem na trzeci i tak dalej...

K: (zniesmaczony) Kretyńskie rozwiązanie! I tak ciągle trzeba zmieniać? Ile tych biegów jest?

S: Pięć.

K: Pięć biegów! Bez sensu! A nie ma pan młody takiego samochodu który ma tylko jeden?

S: Posiadamy też samochody z automatyczną skrzynią biegów. Wtedy nie trzeba nic zmieniać bo zmieniają się same. Tylko się ustawia czy chce się jechać do przodu czy do tyłu.

K: Ja nie będę jeździł do tyłu, panie młody. Zawsze do przodu, nigdy wstecz - to moja dewiza życiowa. Proszę mi pokazać to auto co w nim nie trzeba zmieniać! Nie można było tak od razu, tylko musiał pan d*pę zawracać?

S: Samochód z automatyczną skrzynią biegów jest dużo droższy

K: Powiedziałem, młody człowieku, żebyś nie zamartwiał się nie swoimi problemami. Chcę go obejrzeć!

S: W związku z tym propnuję, byśmy wyszli na plac manewrowy.

KURTYNA

AKT 2

Plac manewrowy na zapleczu salonu. Nieduży teren, jakiś metr poniżej poziomu ulicy, otoczony niewysokim betonowym murkiem. Prawie pusty, tylko w

jednym rogu stoi kilka pojemników na śmieci, a naprzeciwko murka zaparkowana jest luksusowa, czarna limuzyna.

Sprzedawca prowadzi Klienta w stronę samochodu.

K: (z pretensją w głosie) Zaraz! On jest CZARNY! Miał być, kurna, zielony. Pan jesteś tym, jak mu tam, dalto... tego... no, tym od kolorów, panie

młody?

S: (konfidencjonalnie) Tak między nami to te najdroższe wersje są zawsze czarne. Widział pan szanowny kiedyś jakiego premiera, albo inszego ministra, żeby zielonym przyjechał? No chyba że wojskowy. A tak, to zielonymi plebs jedzi...

K: (takim tonem, jakby nigdy nie uważał inaczej) Ma pan słuszność, panie młody. Cały czas starej mówię, że prawdziwa kurtula to czarny. Ale głupie babsko się na zielony uparło. Ale co ja się babą będę przejmował. Mam rację, panie młody?

S: (uśmiechając sie pod nosem) Jasne, że tak!

(Klient otwiera drzwiczki i sadowi się za kierownicą. Sprzedawca stoi obok przy otwartych drzwiach kierowcy.)

K: Noooo, to rozumiem. Full luksus. (z pretensją, pokazując na dźwignię od automatycznej skrzyni biegów) Ale ten dzyndzel tu dalej sterczy...

S: Tu się właśnie ustawia, czy pan chce jechać w przód czy w tył. Teraz, żeby pojechać do przodu, po włączeniu silnika musi Pan przesunąć wajchę w pozycję oznaczoną literą "D", i to wszystko.

K: Dlaczego oznaczoną "D"?

S: Hmmmm.... to jest skrót od "Do przodu"!

K: A litera "N"?

S: W pozycji "N" samochód nie będzie jechał. To jest skrót od "Nie jedzie"

K: Świetnie! A "P"?

S: Służy do parkowania, jak łatwo się domyślić.

K: A "R"?

S: To jest bieg wsteczny.

K: (podejrzliwie) Zaraz! Wsteczny? To dlaczego "R"? Powinno być "W"! Oj, coś tu pan młody kręci...

S: (sciszając głos) To oznaczenie pochodzi jeszcze z czasów zimnej wojny. Wie Pan, żeby wróg się nie domyślił... No a teraz jak się wszyscy przyzwyczaili to już zostało. A poza tym jesteśmy w NATO i powinniśmy przyjmować ich oznaczenia.

K: No tak, to zrozumiałe. A te pozostałe literki?

S: Nimi się Pan może nie przejmować. To do ręcznego zmieniania biegów. A Pan przecież niczego zmieniał nie będzie...

(Klient patrzy badawczo pod nogi)

K: (odkrywczo) Brakuje jednego pedała. W tamtym były trzy.

S: W samochodach z automatyczną skrzynią są tylko dwa. Pierwszy z prawej to gaz. Im bardziej go Pan wciśnie, tym szybciej będzie Pan jechał. A ten szeroki pedał z lewej, to hamulec. Jak się go naciśnie, to samochód stanie.

K: A ten trzeci pedał co go tu nie ma?

S: Był przydatny przy zmianie biegów. Ale ponieważ w tym samochodzie biegi zmieniają się same, to nie jest konieczny.

K: A ta wajcha tutaj?

S: To jest dzwignia kierunkowskazów

K: Kie-run... co?

S: Jak Pan chce skręcić w prawo, to tu trzeba przestawić... o! (sprzedawca przestawia dźwignię kierunkowskazów i pokazuje migoczącą kontrolkę na tablicy rozdzielczej) A jak w lewo, to o tak...

K: (zdziwiony) I muszę przestawiać przed każdym skrętem? Nie wystarczy przekręcić kierownicy?

S: Do skrętu wystarczy. Ale dzięki kierunkowskazom inni kierowcy będą widzieli, w którą stronę Pan chce skręcić, i...

K: (zdenerwowany) A gówno ich to obchodzi! To moja sprawa gdzie chcę jechać! Gdyby wszyscy w tym kraju pilnowali swoich spraw to by wiele rzeczy wyglądało inaczej, młody człowieku!

S: (ugodowo) Z pewnością ma szanowny Pan racje. To jeszcze tylko pokaże Panu klakson... o tutaj (sprzedawca wciska klakson).

K: (ucieszony) Fajne! Da się to włączyć na stałe?

S: Na stałe?

K: No tak żeby ciągle wyło... Wtedy ludzie wiedzieli by że jadę i usuwalisię z drogi...

S: Tak, to łatwe. Trzeba w tym celu zalepić guzik przylepcem, tak żeby był ciągle wciśnięty. Przylepiec znajdzie Pan w apteczce która jest w bagażniku.

K: (z uznaniem) Widzę że o wszystkim pomyśleliście.

S: (chełpliwie) Się wie. Fachury. Znamy swój fach.

(Sprzedawca siada na miejscu pasażera)

S: Teraz pokaże Panu jak włączyć silnik. Proszę upewnić się czy wajcha skrzyni biegów jest w pozycji "Nie jedzie"..., o tak, a teraz włozyć kluczyk w otwór pod kierownicą... o, tutaj, i delikatnie przekręcić.

(Rozlega się cichy szum)

K: (rozmarzonym głosem) Nie ma nic milszego uszom prawdziwego mężczyzny, niż ten rasowy, czysty pomruk potężnego silnika...

S: Silnik na razie jest wyłączony. A to co Pan słyszy to dmuchawa. Proszę teraz przekręcić kluczyk jeszcze mocniej i potrzymać przez chwilę... o tak, a teraz puścić.

(Słychać rozrusznik, samochód zapala. Klient kreci kołem kierownicy w lewo do oporu. Sprzedawca nie zwraca na to uwagi)

K: Czy teraz silnik jest już włączony?

S: Tak.

K: Czyli teraz, żeby ruszyć, wystarczy przełączyć w pozycję "Do przodu" i wcisnąć gaz?

(Sprzedawca potakuje. Klient nagłym ruchem przełącza dźwignię biegów na "D" i wciska do oporu pedał gazu. Samochód skacze do przodu i uderza i murek, przed którym był zaparkowany).

S: (krzyczy) Co Pan najlepszego robi?!

K: (zimnym, oskarżycielskim tonem) Ten samochód jest popsuty! Nie skręca!!

S: Jak to "nie skręca"?

K: No nie skręca! Przekręciłem kierownicę ile tylko mogłem w lewo, żeby skręcić i pojechać wzdłuż płotu! A ten pojazd pojechał prosto i uderzył w

ścianę! Jest niesprawny!

S: Przecież staliśmy metr od płotu! Jak miał skręcić?!

K: Jak to jak, normalnie! W lewo! Gdyby był sprawny...

S: (stara się opanować) Żaden samochód nie skręci w miejscu! Musi być trochę miejsca.

K: (zdumiony) Do d*py! Jak to nie skręci w miejscu? Żaden?

S: Żaden. Do skrętu musi być miejsce. Ten samochód jest sprawny, tylko pan nie miał tu miejsca na skręt.

K: Bez sensu! To jak mam stąd odjechać, skoro przed nami jest mur a samochód nie skręca? Trzeba będzie rozebrać ogrodzenie...

S: Trzeba najpierw trochę cofnąć. I cofając zakręcić. A potem do przodu i też zakręcić...

K: Aaaaaa, rozumiem. Trochę cofnąć...

(Klient przekłada wajchę w pozycję "R" i wciska gaz. Samochód gwałtownie rusza wstecz)

S: (przerażony, krzyczy) Hamulec!

(Klient wciska z całej siły hamulec. Samochód staje praktycznie w miejscu. Klient i Sprzedawca uderzają głowami w zagłówki)

S: Proszę ostrożniej wciskać pedał gazu. To jest bardzo mocny silnik i ma spore przyśpieszenie. Hamulca zresztą też proszę używać nieco łagodniej.

K: (rozradowany, wygląda jak dziecko które dostało nową zabawkę) Co, pękasz pan?

S: Proszę przesunąć dźwignię na "D" i DELIKATNIE przycisnąć gaz. I wyprostować kierownicę...

(Samochód delikatnie rusza do przodu, przejeżdza kilka metrów i staje)

S: Widzi pan, tak lepiej. To jak, czy poradzi już pan sobie?

K: Phi, to banał. Czuję się jakbym od urodzenia jeździł tym samochodem.

S: To teraz proponuję wrócić do salonu. Dopełnimy formalności i będzie pan mógł odjechać.

(Sprzedawca i Klient wychodzą z wozu i znikają w drzwiach salonu.)

KURTYNA[br]Dopisany: 28 Lipiec 2007, 20:41 _________________________________________________AKT 3

Wnętrze salonu. Przez duże okno widać plac manewrowy ze stojącym samochodem, i wyjazd na ulicę. Sprzedawca za kontuarem kończy wypisywać jakieś kwity. Klient nadal trzyma pod pachą reklamówkę, ale już dużo mniej wypchaną.

S: (wręczając Klientowi plik papierów i kluczyki) No, to wszystko. Dziękujemy panu za dokonanie u nas tego wyjątkowego zakupu. W razie jakiś problemów polecamy nasz warsztat, który znajduje się niespełna pół kilometra stąd - dokłady adres ma pan w papierach. (nieco zgryźliwie) Może

tam pan naprawić przedni zderzak, który trochę popękał kiedy samochód nie skręcił... No ale to już odpłatnie, bo gwarancja tego nie...

K: (zły) Mówiłem już, młody człowieku...

S: ...żebym nie martwił się nie swoimi problemami. Tak, oczywiście. W tym warsztacie bardzo dobrze reperują też wszelkie uszkodzenia karoserii... wie

pan, jakieś obtarcia, wgniecenia, i tym podobne sprawy...

K: (zdziwiony) Ale przecież karoseria nie jest uszkodzona...

S: ...jeszcze...

K: (podejrzliwie) Słucham?

S: (niewinnie) Wie pan, jak ci ludzie jeżdzą...

K: (groźnie) No! Niech mi tylko ktoś uszkodzi mój samochód, to nogi z d*py powyrywam!

S: Może wyprowadzę samochód na ulicę?

K: (dumnie) Co pan myślisz, że ja nie potrafię?

(Klient wychodzi z salonu na plac manewrowy. Wsiada do auta, zapala i rusza z wielką prędkością w stronę rampy wyjazdowej prowadzącej na ulicę. Rampa jest wąska, niewiele szersza od samochodu, obramowana po bokach betonową barierką. Samochód klienta przyciera najpierw o jedną, potem o drugą barierkę, lecą iskry...)

S: (do siebie) Jezu..!

(Samochód klienta znika z widoku. Słychać ostre hamowanie. Po chwili wściekły Klient wpada do salonu trzaskając drzwiami)

K: Macie krzywy wyjazd!! Porysowałem przez was samochód!!

S: Ależ szanowny panie, wyjazd jest idealnie prosty.

K: (krzyczy) Jest KRZYWY! Idzie skosem!

S: Jak to skosem!

K: (dalej krzyczy) Po prostu, skosem! Ja jechałem prosto, a wyjazd był ukosem i dlatego przytarłem w barierkę! Jeszcze się policzymy!

(Klient wypada z salonu. Po dziesięciu sekundach wraca, nieco spokojniejszy)

K: Ten warsztat, co pan mówił, to gdzie jest?

S: W lewo, i ulicą do końca.

(Klient wychodzi. Słychać jak wsiada do samochodu. Po chwli ryk silnika, pisk opon, charakterystyczny dźwięk zderzających się pojazdów. Słychać głosy kłótni. Sprzedawca wygląda przez okno na ulicę)

Głos klienta: No i co narobiłaś, kretynko! Cały błotnik wgnieciony! Mój nowy samochód! Ty idiotko!

Głos kobiety: Przecież zajechał mi pan drogę! Trzeba uważać jak się włącza do ruchu. Pirat!

Głos klienta: Nie widziała że jadę? Nie widziała? Głupia krowa i do tego ślepa!

Głos kobiety: Przecież ja miałam pierwszeństwo...

Głos klienta: Jak widziała że jadę, to powinna stanąć i poczekać! Ja mam większy samochód. Zobacz, krowo, co narobiłaś!

(Słychać trzaśnięcie drzwiami i dźwięk zapuszczanego silnika)

Głos kobiety: Gdzie, gdzie!? Pan mi musi oświadczenie podpisać... ludzie, niech ktoś go goni, ucieka pirat jeden... Policjaaaaa!

(Słychać oddalający się dźwięk samochodu. Dźwięk jest dziwnie metaliczny, tak jakby za samochodem wlokło się coś po ziemi. Sprzedawca odchodzi od okna, siada za kontuarkiem, sięga po telefon, dzwoni)

S: Warsztat? A, cześć Kaziu, to ja, co u ciebie.... a dziękuje, jakoś się kręci, właśnie opchnąłem Superstar-a... taaaaak, Superstar-a, dobrze

słyszysz... którego? Tę pokazówkę z automatem, full wypas... tak, dobrze kojarzysz, tę co stała z tyłu na placu... no i co z tego że droga jak sk***ysyn, trafił się dziany klient to wziął.. Jakie rabaty dałem? Żadnych nie dałem, wziął za pełną cenę... Taak, pewnie że nas to ustawia, szef pewnie wreszcie premie wypłaci bo już cienko było... nie narzekaj, dałem mu wasz adres, będziecie mieli klienta, pożywicie się trochę..

(sprzedawca przełącza telefon w tryb głośnomówiący i odchodzi od kontuaru, żeby sobie nalać wody. Dzięki temu słyszymy, co mówi rozmówca)

Rozmówca: ...i co z tego że mu dałeś nasze namiary, ty myślisz że z przeglądów to wyżyć można, naprawy to co innego ale sam wiesz że te

cholerstwa się raczej nie psują, a tak olej wymienić, klocki, myślisz że z tego coś mamy... (chwila ciszy) Przepraszam cię, Heniu, ale nie mogę teraz rozmawiać, chyba mam klienta...(po krótkiej chwili). O rany boskie, co on z tym samochodem robił, oba boki obtarte do żywego, przód rozwalony, tył chyba też, zderzak się wlecze za samochodem... nawet trudno poznać co to jest... zaraz, zaraz, to chyba Superstar!

(Sprzedawca uśmiecha się pod nosem i odkłada słuchawkę)

KURTYNA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kupiłem dolary.

- A czemu nie euro?

- Dolary tańsze.

Wrócił syn z pracy w Anglii na swoja wieś. Zwraca się do niego ojciec:

- Idz rozrzuć gnój

- What ? - pyta syn.

- Łot krowy i łot konia -odpowiada ojciec.

PRICELESS :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj na skrzyzowaniu zderzylo sie BMW 750 z Jeepem Grand Cherokee. Kierowcy i pasazerowie odniesli tylko niegrozne rany postrzalowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dowód przyjaźni Bush z Putinem zamienili się sekretarkami. Po jakim

czasie sekretarka Busha telefonuje do niego z Rosji.

- Szefie, ja tutaj nie wytrzymam. Kazano mi związać włosy, założyć stanik i

podłużyć spódnicę.

Wkrótce do Putina telefonuje ze Stanów jego sekretarka.

- Szefie, ja tutaj nie wytrzymam! Kazano mi rozpuścić włosy, zdjąć stanik i

tak skrócić spódnicę, że lada moment będzie mi widać kaburę i jaja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Same autentyki, sorry za jakość ale wszystkie robione phonem:

1) Coby lepiej słyszeć przez szum wiatru

zdjcie000og2.th.jpg

2) Takie ustawienie wycieraczki poprawia aerodynamikę??? :shocked:

zdjcie001vd5.th.jpg

3) Niestety najgorsze jakościowo, ale istna perełka. Gostek w Clio miał 2 rury wpuszczone w środek zderzaka, a pod spodem jak byk widać było, że tłumik jest tylko po lewej stronie.

zdjcie004kj7.th.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość davido31

W pewnym mieście zamontowano automat do wykrywania chorób. Trzeba było jedynie do tego automatu włożyć niewielką ilość krwii. Pewien facet postanowił to sprawdzić i włożył krew do automatu. Automat zaszumiał i wyskoczył wydruk:

- Masz zwichnięty nadgarstek.

Facet się wkurzył i postanowił jeszcze raz przetestować maszynę. Wziął troche krwi babci, dziadka, swojej i dodał spermę. Włożył do automatu. Maszyna zaszumiała i wyskoczył wydruk:

-Babcia zdrowa, dziadek zdrowy, a Ty przestań walić konia bo masz zwichniętny nadgarstek. [br]Dopisany: 01 Sierpień 2007, 00:12 _________________________________________________Siedzi facet w autobusie i cały czas klnie. Pewna kobieta to usłyszała i zwróciła mu uwagę.

-Dlaczego pan tak klnie na cały autobus?!?

- A facet na to:

-O ku*** o ku*** Bo mi sie urodziło!

- co się panu urodziło?!

- no bliźnięta! k****

- a to co chłopiec dziewczyna, dziewczynki, chłopcy??

- no chłopcy k****

- no to chyba dobrze prawda??

- Tak ku*** tylko chcą ich nazwać Lech i Jarek ku***

a na to cały autobus :--- Ooooo Ku***

[br]Dopisany: 01 Sierpień 2007, 00:25 _________________________________________________Oddział wojska ma misje stacjonowania na pustyni. A ponieważ byli tam sami mężczyźni to dzień w dzień walą konia, mijają tak dni...,miesiące, w końcu jeden z szeregowych idzie do dowódcy i mówi:

-panie generale siedzimy już tak od roku na pustyni i żadnej kobiety nie ma a w dodatku nie mamy już jak walić konia bo mamy pokaleczone i posiniałe ręce od tego trzepania

-spokojnie coś na to poradzimy. przyjdź jutro za tamten namiot i tam znajdziesz rozwiązanie

na drugi dzień przychodzi szeregowy i patrzy a tam stoi wielbłąd, osrany wredny i śmierdzący, ale popatrzył na ręke i nie wytrzymał, zaczą ładować wielbłądowi. I tak wszyscy przez następny miesiąc. Po miesiącu przychodzi do nich generał i mówi:

-i jak?? spisał się wielbłąd????

-no nawet będzie ale jest taki brudny wredny i osrany...

-Jaki jest taki jest ale do burdelu dowiezie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...