Witam
Wczoraj spotkała mnie przykra niespodzianka...lecąc ekspresówką S5 usłyszałem jakby stuknięcie kamyka od spodu, a w lusterku lekki dymek za sobą, dymek był tylko przez chwilę więc zbytnio się nie przejąłem (uznałem, że nie mój), silnik pracował normalnie a i tak zjeżdżałem na stację w okolicach Bojanowa. Jak tylko zjechałem z S5 to na pierwszym ustąp pierwszeństwa zgasł silnik. Odpalilem normalnie, kontrolki zgasły natomiast zauważyłem, że nie ma klimy, po drodze zatrzymałem się przy jakimś przystanku na poboczu, maska w górę i wydawało mi się, że czuję R134. Paski całe nie postrzępione. Chcę odpalać a tu nic, rozrusznik ledwo kręci, przy odpalaniu na kable (dzięki uprzejmości miejscowych) też nie da rady. Na kompie brak błędów. Obstawiam uszkodzony kompresor klimy i sprzęgło które nie puściło(choć pasek nie ślizga się na rolce), ale nie będę się upierał.
Pozostała niestety laweta 300 km od domu.
Miał ktoś coś podobnego?
Pozdrawiam