Szef szefów wybrał się na jezioro odpocząć. Po zaparkowaniu swojej bmk'i, zdjęciu skóry, wypakowaniu pałki (używanej oczywiście tylko do gry w bejsbola) i posmarowaniu łysej głowy olejkiem położył się na trawce razem z swoim pitbulem. Leżąc sobie smacznie zasnął.
Obudził się i w zdenerwowaniu zaczął szukać pistoletu, świecącego sygnetu i potężnego złotego łańcucha na swoim grubaśnym karku, ale po chwili przestał bo zrozumial, że go ktoś okradł. Gwałtownie wyciągnął komóre, z ktorej przedzwonił do chłopaków
- dawać dawać koorva tu nad jezioro bo mnie szefa nie bali się i obrobili
Po chwili wyskoczyło 40 łysych ze swoich beemek
- tu jest jakaś wioska nie daleko - tam na pewno jest złodziej.
Po przeszukaniu, plondrowaniu i wytarmoszeniu wszystkich mieszkańców nic nie znaleziono. Nagle jeden odzywa się:
- hej tam w lesie jakiś dym widać, to na pewno ten skoorvysyn !
Po sekundzie znalezli się na polanie przed domkiem. Po wejściu do chatki ukazał się gościu, siedzący przy stoliku i czyszczący pistolet. Na jego palcu u dłoni świecił się duży sygnet i zwisał mu na szyji potężny złoty łańcuch.
Szef szefów wściekle ryknął:
- kim jesteś skoorvysynu i skąd masz ten pistolet, sygnet i łańcuch !
- jestem leśniczym - odparł facet. Szedłem sobie lasem przy jeziorze, aż natknąłem się na jakiegoś śpiącego frajera z psem. Wyruchałem psa, wyruchałem tego frajera, a na pamiątkę wziąłem sobie pistolet, sygnet i łańcuch.
Łysy podszedł do leśniczego, swoją ogromną łapą szarpnął za łańcuch i przysunął go energicznie razem z leśniczym do siebie, udając że chce się przyjżeć lepiej rekwizytom:
- NIE, TO NIE MOJE !!! - zabrzmiała odpowiedź.