Witam opisze wam przypadek mojej własnej głupoty i nie uwagi aby ktoś nauczył sie na moim błędzie.
Wczoraj trafiło do mnie b6 AWX z notorycznie odcinającym turbo, efekt był taki ze nie dało sie przekroczyć 3000 rpm, szybkie logi pokazały ze turbo wogóle nie zbija cisnienia. Diagnoza wakuometrem i - 0,6 bar na wyjsciu czyli ok, wpadłem troszke w rutynę i tak pewny byłem zapieczonych kierownic ze nie wnikałem w logowanie 11BS, nauczony poprzednimi przypadkami sprawdziłem N75 podając recznie napięcie i działało prawidłowo. Turbo w ciągu troszkę ponad godziny leżało na stole, zdjąłem gruszkę i o dziwo sztanga pracowała idealnie bez zacięć i w tym momencie zapaliła sie zielona lampka ze popełniłem jakiś drobny mega błąd w diagnostyce.
Turbo zamontowałem ponownie na co znowu straciłem godzinę, uruchomiłem silnik i zacząłem szukać problemu. Po zdjęciu przewodu z gruszki sztanga opadała lecz po załozeniu nie podnosiła sie spowrotem więc odrazu wiedziałem ze cos nie tak jest z N75, podczas logowania 11BS zawór podciągał do góry a przy wyłanczaniu opadał ok 5mm i spowrotem sie podnosił, przegrzebałem całe podcisnienie, wiązkę zasilającą N75 i nie znalazłem kompletnie nic.
Wkur.... całą sytuacją po jakiś 2-3 godz szukania dostałem olśnienia jakiś paprak odwrotnie podłączył podcisnienie do N75, na zasilaniu było wyjście a na wyjsciu zasilanie i efekt był taki ze po odpaleniu sztanga podnosiła sie na maxa ale stała cały czas w górze po spuszczeniu podcisnienia aby sztanga wciągneła sie ponownie trzeba było dodać gazu. Po prawidłowym podłączeniu turbo zaczeło pracować, przez własną głupotę i pewnośc zapieczonych kierownic nie sprawdziłem najprostszej rzeczy mordowałem sie pół dnia a z faktu ze nic nie wymieniłem poza niepotrzebny wyciągnięciem turba zarobiłem 50zł, mimo ze klient wyjechał zadowolony i uśmiechnięty ja jestem wkur do dziś ze dałem sie zrobić w konia na takiej pier**le.