Mam problem z sąsiadem.
Mamy pod blokiem parking bity nieutwardzony wysypany żwirem.
Jak pod każdym blokiem jest za mało miejsc parkingowych. Na domiar złego jeden z sasiadów - agresywny staruszek nazwijmy go X wyłożył sobie jedno miejsce kostkami chodnikowymi i nie pozwala nikomu (po za swojemu wnukowi) tam parkować a jak już się komuś uda kończy się to karczemną awanturą. Doszło do kuriozum że moje auto stojące na tym miejscu zostało porysowane czymś ostrym. Koszt naprawy 1800 zł papiery do wglądu, oczywiście nikt nic nie widział ale kazdy wie kto to zrobił . Sprawa na Policji w trakcie rozwoju, pewnie ją umożą, autko było ubezpieczone jest już naprawione.
Ale co dalej, miejsce nadal jest i awantury nadal są. Postanowiłem że urzedowo zmuszę dziada do jego likwidacji.
To co ustaliłem i zrobiłem:
1. Miejsce parkingowe nie należy do niego, tzn nie ma pozwolenie administracji z tytułu inwalidztwa czy jakiegokolwiek innego (sprawdzone dokladnie)
2. Na mapie ten fragment dzialki widnieje jako trawnik i w zwiazku z tym administrator ma to w głebokim poważaniu bo to nie jest parking
3. Policja nie ma możliwości zmuszenie dziada do likwidacji płyt chodnikowych
Pomijając aspekty kryminalne tzn dewastację samochodu wnuka, pobicia i inne wymuszenia co mogę LEGALNIE zrobić żeby zmusić go do likwidacji miejsca? Nie bedzie płytek nie bedzie mieć czego bronic ?
PINB zgłosić samowolne utwardzenie gruntu?
UM zgłosić nieopodatkowane miejsce parkingowe? (w końcu to trawnik oficjalnie)
Miał ktoś taki problem? Jak Panu X umilić życie i spowodować posprzątanie tego burdelu?