możesz jaśniej?
Sam fakt korekty licznika powinien być w PL zabroniony. Obecnie prawo mówi, że sprzedający (handlarz,osoba prywatna etc. ) może sprzedawać auto ze zmienionym stanem licznika, pod warunkiem, że przyszły nabywca zostanie o tym fakcie poinformowany. I tu jest ten problem i niespójność- co to znaczy "poinformować", skoro na umowie jest wpisany aktualny przebieg i sprzedający tłumaczą się, że przecież wiadomo było "ile auto ma nalatane". Umowy kupna sprzedaży pojazdów w Polsce często są rozpatrywane w sposob " jeżeli podpisałeś umowę to zgadzasz się na jej warunki" , a ponadto zgadzasz się ze "stanem faktycznym pojazdu", to też jest taka niespójność. Ale nikomu się nie chce tego roztrząsać. Więc nawet jak kupisz auto z cofaną szafą, późniejsze wyegzekfowanie od sprzedawcy czegokolwiek jest bardzo trudne. I to jest walka ze skutkami tego cyrku. A zacząć trzeba od samych przyczyn, czyli on takiego a nie innego prawa. Przykład powinniśmy wziąć chociażby z Francji. Tam zmiana wskazań licznika przebiegu pojazdów jest surowo zakazana, a złamanie tego zakazu może nieść wysokie za sobą chociażby kary finansowe, w Niemczech natomiast karane są odrębne zachowania polegające na wytwarzaniu nieprawdziwych danych dot. m.in. liczby dokonanych przez urządzenie pomiarów.
Niestety Polska to kraj "specyficzny" pod względem użytkowanych pojazdów. W takich krajach jak np. Szwecja skutecznym rozwiązaniem jest chociażby centralna baza pojazdów, w której notowane są przebiegi. U nas to będzie mało skuteczne, bo większość aut jeszcze przed zarejestrowaniem przechodzi korektę licznika. Ale takie kary za umyślne i celowe kręcenie liczników mogłyby być skuteczne.
Uważam, że powinny zostać podjęte prace nad rozwiązaniem przewidującym wprowadzenie nowego typu przestępstwa – umyślnych zachowań polegających na modyfikacji wskazań licznika pojazdu. Udowodnić taki proceder nie jest już tak trudno. A nałożyć karę podobnie.
Ale nie chodzi tu tylko o sam fakt zmiany prawa w kwestii cofania liczników. Nieco inne prawo powinny być też skierowane w stronę handlarzy.
Na myśli mam handlarzy, którzy sprzedają auta na "Niemca", tzn. chcąc kupić w Rzeszowie auto wystawione na allegro, podpisuję umowę z jakimś nieznanym Niemcem. I wtedy tworzy się taka patologiczna sytuacja, bo w świetle prawa wychodzi na to, że w razie czego to Niemiec przekręcił licznik a walka z przestępstwem międzynarodowym jest jeszcze trudniejsza.
Tak samo jak US robi kontrole w firmach to powinni zacząć kontrolować handlarzy. Wtedy moglibyśmy na prawdę daleko zajść. Bo póki co "babcia w kiosku" może dostać mandat czy inną karę za to, że nie wystawiła paragonu w kiosku za kupioną gazetę, a handlarze obracający "na czarno" grubymi tysiącami żyją bezkarnie.
Ci, którzy prowadzą własne firmy wiedzą co rozumiem przez określenie "nieopodatkowany pieniądz smakuje najlepiej"