Budzisz się rano i w pysku czujesz jakbyś miał starego sandała, zaczynasz kaszleć, potem rozglądasz się co by tu zajarać. Wchodzisz po schodach i już łapie cię zadyszka. Żona, dziewczyna klnie, że nie będzie całować się z popielniczką. Nie zjesz batona, bo nie starczy na fajki. Ubranie cuchnie, paluchy robią się żółte.... Stary, zastanów się czy warto jarać. Powiesz: palę, bo lubię. Gówno prawda! Palisz, bo cię ssie i łapiesz nerwa jak jesteś dłużej bez fajki. Nie masz na tyle silnej woli żeby rzucić na sucho, kup plasterki, kup Tabexa, kup gumy i rzuć to świństwo. Poczujesz smak jedzenia, zapach perfum, itd... Ja łykałem Tabex'a i wpieprzałem cukierki miętowe i dziś jestem szczęśliwy, że udało mi się pozbyć tego nałogu.