otóż tak, w tygodniu zrobiłem trasę 1300km w 4 dni i wszystko było super. Wczoraj jechałem krótki odcinek (moze 300m) bo dosyć błotnistym terenie z kałużami i w pewnym momencie wjechałem w dość głęboką kałużę po czym normalnie pojechałem dalej. Pare godzin później wyjechałem znowu na miasto i zaczęły się dziać cyrki, auto zaczęło gasnąć, chodziło jakby na 2-3 cylindry, kiedy gasło to przy odpalaniu wręcz rzęziło i nie chciało znów odpalić, chwilami było już dobrze ale po mocniejszym wciskaniu gazu tak powyżej 3000rpm silnik znowu dostawał trzęsiawki, przerywał i gasł, na postoju śmierdziało paliwem. Dziś rano odpaliłem je żeby zobaczyć czy może troche wysechł, zaskoczył normalnie ale zaczęło się głośnie stukanie/terkotanie, bardzo głośnie jakby któryś popychacz, które nasilało się wraz z obrotami. Motor dalej gaśnie kiedy da się mu troche po garach.
Proszę o pomoc co to może być. Od czego zacząć, wymiany kabli WN? Cewki wydają się być ok, świece też. A jeśli chodzi o stukanie, może któryś popychacz się całkiem poddał przy okazji kiedy motor zaczął wariować i gasnąć.
Błędów VAG brak, olej świeży full syntetyk zmieniony miesiąc temu, rozrząd zmieniony tydzien temu (1500km temu).