Dzisiaj słuchajcie - zwątpiłem. Opiszę całą sytuację ale w skrócie. Musiałem kiedyś odprowadzić jedno auto, gdyż kierowca zabił gwoździa i to konkretnie. Silnik 1.9 tdi AFN. Była jesień w miarę ciepło. Odpalam po nocy - mruga i pipczy kontrolka oleju, szklanki dzwonią jak jaja kościelnego na mrozie - w ogóle tragedia. Zaglądam z ciekawości pod maskę - oczywiście Shell 10w40. Zasugerowałem później właścicielowi przejście na 5w40 na próbę - może przestanie dzwonić i unormuje się ciśnienie oleju. Zgodził się, zakupiłem, zwłaszcza że na 10w40 gównie było już zrobione ~13 tys. Pojechał na wymianę, oczywiście mechanicy kręcili nosem, że tak nie można robić, bo bee bo fee bo się wypłuka, ale w końcu zalali ten 5w40. Po dwóch dniach okazało się, że mechanicy za słabo dokręcili korek spustowy albo filtr oleju (nie pamiętam już) i cały olej się wylał na drogę, zaświeciła się kontrolka - koszmar każdego kierowcy. Pomijam tutaj wyzwiska itp., laweta i kurs do "warsztatu". Oczywiście na wstępie szef zaczął kręcić nosem, jak to można do auta z przebiegiem prawie 300 tys. wlać taki olej, nie mając pewności ile ma naprawdę. Zasugerował możliwość, ale bez gwarancji czy coś się nie wypłucze albo nie rozszczelni, co może ostatecznie uszkodzić silnik.... I oczywiście zalali 10w40...
Krew mnie zalewa na ten pieprzony Ciemnogród, kupię jakąś tankietkę i wywołam prywatną wojnę przeciwko debilom. Dla nich olej 10w40 jest święty, najlepszy, jest lekarstwem na przebieg, na uszczelki i w ogóle cud, miód...
Powiedziałem na koniec właścicielowi auta, słowa kolegi Devastation - "Zmień mechanika"...
To chyba urosło do rangi złotego interesu, lejąc gówniany olej, zarzyna się turbiny i m.in popychacze, przez co "Panowie mechanicy" sami sobie nakręcają biznes.
We wszystkich autach z turbosprężarką powinna być naklejka na kierownicy - używać jedynie oleju w pełni syntetycznego. A jak nie to obok dodatkowy zestaw do porażania prądem durnej łepetyny.
Koniec