Dobra, teraz jestem trzeźwy i ochłonąłem z emocji. Zdania nie zmieniam - najlepsza walka, jaką w życiu widziałem, podkreślam, to ocena SUBIEKTYWNA, nie obiektywna, więc nie będę toczył tutaj bitwy na argumenty itd. Po prostu mi się podobała i tyle. Zarówno od strony show, jak i pod aspektem sportowym. Chisora pokazał, że ma jaja. W przeciwieństwie do Haye'a, który pyskował, szczekał a w ringu gówno pokazał.
Mit Witalija nie został obalony, z tym się nie zgodzę. Walka była ciekawa a Wit miał ciężką przeprawę, bo i pretendent niedoceniany. I to mi się podobało, w końcu mistrz naprawdę musiał walczyć o przetrwanie i jak dla mnie pokazał tylko, że jest godzien pasa. W takim wieku, taka obrona, z takim przeciwnikiem - po prostu idealny bokser. Inna sprawa, że do tej pory jego przeciwnicy byli łajzami, ale to nie jego wina.
Co do samego Chisory, to ciężko tak naprawdę ocenić, czy jest prostakiem, czy też nie. Na pewno zachowania, które zaprezentował przed walką były - co by tu nie powiedzieć - na miarę buraka. Ale z drugiej strony potrafił wybronić je w ringu i tak po cichu gdzieś myślę, że nie zrobił tego pod afektem, a po to, żeby zrobiło się o nim głośniej. Podziwiam Derecka, choć osobiście nie lubię takich szczekaczy. Szybki, silny i wytrzymały, materiał na mistrza, jego walka z Władem byłaby/będzie ciekawa. :gwizdanie: Z Hayem nie byłoby aż tak fajnie, bo jednak David jest klasę niżej od Derecka.
Jeszcze a propos wczoraj, to trochę Arreola zawiódł. Mimo zwycięstwa w 1 rd nie pokazał nic fajnego, a wręcz pokazał, że blokuje ciosy głową.