Współczuje twojej kobiecie. Ja udzielam się w rajdach 4x4 i nie wyobrażam sobie mojej w roli kierowcy upapranej w błocie. Nie raz trzeba w takich warunkach wymienić koło, i często ran na rękach i brudu nie da się uniknąć. Nie chciałbym kobiety która zajmuje się typowo męskimi zajęciami, bo są w większości takie prace mało przyjemne dla organizmu.
Ja jak się potnę piłą, spadnie mi coś na rękę, poparzę się prądem, itp to wydaje się dla mnie normalne. Natomiast jak coś się stanie mojej kobietce ?? Ja swojej nie pozwalam nawet kosić trawy, żeby sobie krzywdy nie zrobiła. Lepiej żeby we mnie jakiś kamień uderzył niż w nią.
Wszystko ładnie i pięknie. Rozumiem, że Twoja Pani pracować też nie musi, bo zapewniasz jej wszystko...
Tylko co, jeśli kiedyś Cię zabraknie?! Zostawisz "kalekę" samą, która nie umie zrobić nic i zarobić na siebie i Wasze dzieci?!
(Nie mówię tutaj konkretnie o Tobie, tylko ogólnie o takim podejściu do sprawy, które pewna ilość osób wyznaje).
I nie mówię tutaj, że Twoja/Moja Kobieta ma umieć wiercić, naprawić samochód, wymienić koło itd.
(Akurat moja pewnie zrobiłaby to wszystko, gdyby była taka potrzeba, ale tego nie robi, bo ma mnie).
Zresztą temat nie był o zajęciach typowo męskich, tylko o interesowaniu się motoryzacją, a to nie jest równoznaczne z umiejętnością zmiany koła czy naprawy czegoś tam.
Ja byłbym zadowolony, gdyby moja Żonka dostrzegała zmiany w samochodzie (tak jak ja muszę lub chcę dostrzegać nowe zasłony w domu), gdybym nie musiał tłumaczyć na co znowu wydaję tyle kasy, żeby np. uczestniczyła w zakupie samochodu troszkę bardziej niż tylko "oby nie Volvo, bo kańciasty" .
Fajnie jest mieć wspólne zainteresowania oprócz urządzania domu, wychowywania dzieci, czy wspólnego oglądania Tańca z Gwiazdami