Naprawdę zastanawiam się, co może być takiego w samochodzie, by nie mógł on się nadawać na daily Że koni za dużo i sklepową rozjedziesz? Czy wydech za głośny i będzie wpieniać? To po co zakładać itp.
"Daily" to podejście do samochodu, np dla mnie daily to jest taki samochód, do którego mogę wsiąść upierdzielony od oleju i nawet się nie zastanowię nad tapicerką, a cała reszta to "nie daily", a czy to ma 60KM czy 500KM, jeden pies, samochodami się jeździ, a nie na nie chucha na nie w garażu.
Robisz z samochodu "daily" wsadzając mu z założenia gaz (chodź podkręcasz mu moc "na piątek"), a potem się zastanawiasz czy Ci nie szkoda B5'tki bo ma te 100KM więcej niż seria, większą chłodnicę i "niekompletny" wydech
Najbardziej mnie rozwalają klienci, którzy przyjeżdżają jakimś Golfem III w TDI po części do S4, chwalą się nie wiadomo jaką oni mają tą S4 i nie wiadomo jak to nie jeździ, a zapytani dlaczego nie przyjechali tą S4 odpowiadają ze zdziwieniem "Ale Panie, ja mam do Pana 120km, toż to w Golfie to ja nawet nie odczuje, a w S4 to by mnie paliwo zjadło".
Miałem Audi 80. Grubo się zapowiada co? W cabriolecie, a jak inaczej. W pakiecie S2, skóry, Hardtop itp. Myślałem, że mi klient wpierdzieli jak mu skrzynię czy silnik w bagażniku przywiozłem. Więc jak widać, podejście Daily to punkt siedzenia, a nie auto.
Nie myśl, że to jakiś hejt czy coś.
Naprawdę zastanawiam się, co może być nie tak z własnym autem, które własnoręcznie tuningujesz, podkręcasz mu moc, więc ostatecznie sprawia Ci frajdę, by nie móc jeździć nim na co dzień, bo będzie uciążliwe. Uciążliwe w czym?