Skocz do zawartości

hak64

Pasjonat
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez hak64

  1. Są do spełnienia, ale niestety kosztem mocy. Trzeba by obniżyć temperaturę pracy silnika (wtedy emisja NOx będzie zdecydowanie niższa), czyli wrócić do starych technologii i uzbroić te silniki w filtry cząstek stałych. Tym samym zdmuchnięto by ostatnią świeczkę na grobie idei downsizingu.
  2. Każdą naturę można zmienić - nawet egoistyczną. Gdyby ci za płotem powstało składowisko wraków (stacja demontażu pojazdów) - szybko zmieniłbyś zdanie co ważniejsze; praca i pieniądze, czy zdrowie i miejsce do wypoczynku? Co do myślenia, to uważam, że ta dziedzina ludzkiej działalności faktycznie zanika - zwłaszcza jeśli zauważam, że ktoś preferuje używanie jednorazówek (np plastikowych sztućców i naczyń - bo nie trzeba ich myć) nad przedmiotami, które mogą służyć całe lata, a wymagają jedynie pielęgnacji i konserwacji.
  3. Przemyślałeś to co napisałeś? Moim zdaniem sam sobie zaprzeczasz! Wychodzi na to, że według twojej logiki lepiej produkować jednorazówki, które kończą żywot wraz z końcem gwarancji, bo dzięki temu masz pracę i możliwość zakupu (zapracowałeś przecież) kolejnego bubla, którego ci łaskawie wyprodukowali i podsunęli pod nos. W dwóch ostatnich zdaniach ubolewasz nad faktem, że nasze śmieci trafiają do krajów trzeciego świata... A kto Twoim zdaniem te śmieci produkuje! Bo ja twierdzę, że producenci bubli, jednorazówek których żywot jest z góry zaplanowany, bo o kształcie motoryzacji od dawna już nie decydują inżynierowie, tylko księgowi. Oni też (księgowi) wymyślili eksport śmieci. Utylizacja odpadów jest bardzo kosztowna, niezbędny jest też spory teren, którego bogatym krajom coraz bardziej brakuje. A i lobby ekologiczne jest u nas przewrażliwione (niech tylko ktoś uruchomi spalarnie odpadów, to zaraz "zieloni" przykują się łańcuchami do bramy. Lepiej i taniej jest więc ekspotować nasze śmieci - zapewne w ramach "pomocy głodującym" - i pozbyć się problemu. Co najwyżej banany będziemy kupować gdzie indziej, bo te są skażone...
  4. Dobrze mówi dać mu wódki! Twoje podejście do życia jest bardzo pragmatyczne (mam to samo). Problem w tym, że ekoterroryści wymusili na producentach samochodów konieczność dostosowania się do wziętych z sufitu norm emisji zanieczyszczeń, a to niestety wiąże się z zastosowaniem drogich technologii. Nie da się bowiem utrzymać niskiej emisji cząstek stałych bez doładowania i perfekcyjnego wtrysku bezpośredniego. To zaś powoduje znaczący wzrost temperatury spalania, wskutek czego wszystkie praktycznie częsći slinika zużywają się szybciej. Rozwiązaniem było by zastosowanie lepszych materiałów stopy tytanu, ceramika, ale to jeszcze bardziej podniosło by cenę produktu (samochodu). Inna rzecz, że producenci maja w d... nasze późniejsze wydatki (serwis, naprawy). Klient ma kupić oferowany towar i po skończonej gwarancji wrócić do salonu po nowy...Żadnemu producentowi obecnie nie jest na rękę produkowanie samochodu bezawaryjnego, z odporną na korozję karoserią i żywotnym silnikiem. Wszystkie oferowane obecnie auta to jednorazówki z zaplanowaną odgórnie datą śmierci. Dlatego ten cytat: jest jak najbardziej w moim guście, bo najchętniej przesiadłbym się do A6 z początku produkcji z 2,5 L silnikiem R5 TDI. Takich pancernych wozów już teraz niestety nie produkują. Inną rzeczą jest, że zdecydowana wiekszość kierowców (nabywców), wybiera te nowe wynalazki nafaszerowane elektroniką i gadzetami z "gwiezdnych wojen". Jest jeszcze kwestia prestiżu - w niektórych sytuacjach (zawodach) liczy się nie tyle jak jeździsz, ale czym? A jak to "coś" nie ma klimatronika, ESP, asystenta parkowania, ISR i panoramicznego dachu z "widokiem na morze", toś bracie wieśniak, ze słomą w walonkach po dziadku...
  5. Tak to bardzo ekologiczne podejście. Ja także wolę by nasze śmieci eksportować do Mozambiku, czy innej Ugandy... Zawsze to tańsze niż utylizacja śmieci na miejscu, a jaka oszczędność terenu i dbałość o czystość atmosfery...
  6. No przecież napisali, że rumuńskie.
  7. Bywa, że ASO zleca naprawę jakiemuś podwykonawcy. Większej bzdury nie słyszałem. Sam byłem rzeczoznawcą i kosztorys naprawy praktycznie zawsze robiony jest na częściach oryginalnych (chyba, że w trakcie oględzin uszkodzeń stwierdza się, że dany element nie jest oryginalny, albo był już naprawiany). To co dzieje się w dziale likwidacji szkód towarzystwa ubezpieczeniowego, to już inna sprawa. Tak trafiaja kosztorysy sporządzone przez rzeczoznawców i tam pan kierownik (który awansu nie dostaje z przypadku, tylko jest mistrzem w "strzyżeniu baranów"), robi z kosztorysem co zechce. Dodatkowe uszkodzenia (ujawnione w trakcie wykonywanej naprawy) można zgłosić ubezpieczycielowi (nawet gdy naprawiam we własnym garażu). Samochód zastępczy mogę wynająć nawet od kolegi (umowa najmu też jest dokumentem potwierdzającym poniesiony koszt).
  8. A wy dalej swoje! Moc i ekologia. Problem VW nie jest problemem ekologicznym, tylko konsumenckim (oszukiwanie nabywcy, oferowanie towaru niezgodnego z opisem). Gdyby rozpatrywać problem pod względem ekologicznym należało by przede wszystkim zmienić zasady kontroli emisji spalin. Będę się powtarzał, ale jaki sens mają testy w warunkach laboratoryjnych? To tak jakby dokonać pomiaru dymienia komina ciepłowni latem. Samochody wyposażono w DPF, który ma za zadanie wyłapywać zanieczyszczenia, ale przecież nie zbiera ich do worka i nie odstawia do utylizacji, tylko wypala później w trakcie jazdy, uwalniając cały ten syf do atmosfery. Czy zatem odprowadzając ścieki bezpośrednio do rowu jestem w czymś lepszy, gorszy od sąsiada który je gromadzi w szambie, po czym wypompuje i wyleje do rzeki...
  9. Tak, mogą i to nawet o połowę.
  10. Jeśli na miejscu zdarzenia był patrol RD, to oni w notatce już zaznaczyli, że pasów nie miałeś. Pasy to takie ustrojstwo, które posiada ładunek pirotechniczny, jeśli nie były zapięte, to nie wystrzeli (bywają wyjątki), na dotatek pas po wypadku blokuje się i trzeba go wymienić (bywają wyjątki - stare samochody). Szkoda Twojego nadgarstka, ale za to nie spodziewaj się wielkiego odszkodowania, gdyby ucierpiał kręgosłup (naderwane mięśnie karku, przepuklina międzykręgowa, itp) - to co innego.
  11. Tak ma znaczenie względem mocy, ale zauważ jakim kosztem. Właśnie owo ciśnienie wtrysku i temperatura spalania powoduje, że silniki obecnie produkowane nie wytrzymują konkurencji żywotności z tymi produkowanymi wcześniej. Mam w swojej "stajni" mercedesa W126 (stara "S" klasa) z 87 roku z 3 litrowym silnikiem - bez remontu 60 tyś przebiegu (brakuje do miliona)...
  12. Nie to jest problemem. Cała afera ma wymiar czysto konsumencki (oszukiwanie nabywcy), a nie ekologiczny. Z ekologicznego punktu widzenia obecne diesle niczym się (poza mocą) nie różnią od tych produkowanych kilka dekad temu. Sam proces kontroli emisji spalin stoi bowiem na głowie. Dla przeciętnego zjadacza chleba nie ma znaczenia, czy diesel "kopci" ciągle, czy tylko okresowo. W procesie wypalania DPF normy przekraczane są kilkaset razy. Czy zatem nowy diesel jest bardziej przyjazny dla środowiska? Moim zdaniem nie, bo te stare wytrzymywały milionowe przebiegi, podczas gdy te nowe trafią do huty czterokrotnie szybciej.
  13. Nie sądzę, by problem dotyczył wyłącznie silników VW. Inni producenci chcą być przecież konkurencyjni, skoro więc VW wypuścił silnik o tak niskiej emisji, to trzeba zrobić podobną konstrukcję, albo podobny przekręt. W tej całej aferze pocieszający jest fakt, że - niezależnie od grożących kar - już sam spadek wartości akcji spowoduje, że długo nikt sie nie odważy oszukiwać klientów. Na rozluźnienie atmosfery:
  14. Nie napisałeś najważniejszego! Szkoda z OC, czy z AC? To niestety zasadnicza różnica, bo o ile w pierwszym przypadku ubezpieczyciel ma obowiązek zrekompensować koszty naprawy w oparciu o części nowe i oryginalne, o tyle w drugim (szkody z AC) może korzystać z zamienników, stosować amortyzację i korekty (regulują to zapisy w umowie). W ASO zrobili kosztorys z uwzględnieniem oryginalnych części i zakwalifikowali wszystkie uszkodzone elementy do wymiany - stąd taka kwota (najdroższy tylny błotnik /jest do wymiany, bo ma widoczne wgniecenie/). Wycena ubezpieczyciela będzie zapewne o połowę niższa i trzeba się będzie odwołać, powołując się na kosztorys ASO.
  15. Jeżeli takie problemy miałeś także na benzynie, to gaz nie miał z tym nic wspólnego. Kiedy wymieniałeś świece, kable i cewki? Te części nie mają wieczystej gwarancji! Falowanie obrotów zwykle jest objawem usterki silniczka krokowego, ale on z kolei potrzebuje prawidłowych odczytów sondy lambda i temperatury silnika. Takie same objawy może powodować nieszczelność w dolocie (lewe powietrze). Najlepiej podepnij do kompa i sprawdź błędy, bo o wróżki tu trudno...
  16. Trochę to oderwane od głównego wątku, ale istotnie wielu kierowców usiłuje ratować prawo jazdy w ten sposób. Oszukanie systemu raczej nie wchodzi w rachubę, ale gra na zwłokę może przynieść wymierne korzyści. Przeciągnięcie terminu rozprawy, czy wydania wyroku może bowiem spowodować przedawnienie niektórych wcześniej "zdobytych" punktów (kasują się po roku od zdarzenia), tym samym po uaktywnieniu zawieszonych punktów, saldo może być znacznie mniejsze i nie będzie podstaw do zatrzymania uprawnień. Odrębną rzeczą jest przeciągnięcie postępowania w celu uniknięcia odpowiedzialności. Policja ma rok na sporządzene wniosku o ukaranie, zaś sąd kolejny rok na wydanie wyroku (po tym terminie sprawa się przedawnia). Jeśli więc ktoś (teoretycznie) spowoduje kolizję, czy w inny sposób nagrzeszy, po czym wyjedzie na roczne saksy, to pomimo udokumentowania winy, uniknie kary.
  17. Przeczytaj dokładnie warunki ubezpieczenia. Wszelkie "niespodzianki" są właśnie tam ukryte. Dla samochodów starszych niż 5 lat, ubezpieczyciele gwarantują sobie (zapisami w umowach) stosowanie zamienników, amortyzacji oraz korekt (za przebieg, rocznik, a nawet rodzaj użytkowania /TAXI/). O rady, to pytaj mając już decyzję ubezpieczyciela. Na obecnym etapie takie dywagacje, to wróżenie z fusów...
  18. Nie rozumiem, czego jeszcze nie rozumiesz? Przecież napisałem, że odwołanie możesz sporządzić zawsze (nawet po wykonaniu naprawy). Jeśli koszt naprawy przekroczy wartość kosztorysową ubezpieczyciela, to do odwołania dołączasz fakturę z warsztatu i żądasz korekty wyceny ubezpieczyciela. Potem pozostaje droga sądowa.
  19. hak64

    Czasem nie pali, cewka?

    Podpiąć do kompa i sprawdzić jakie błędy wywala. Kiedy wymieniałeś świece, kable, filtr powietrza i gazu? Te części nie mają wieczystej gwarancji...
  20. Powinieneś spróbować!
  21. Nie da się ukryć... Ubezpieczyciel wycenił szkodę na 1500 zł (początkowo na 1200 /już samo to świadczy o nierzetelności wyceny/). Wysyłasz odwołanie (pisemne) z uzasadnieniem, że koszt naprawy jest znacznie wyższy (np w ASO 3500 zł, a w innym warsztacie 2800 (dołączasz wyceny tych warsztatów), na tej podstawie ubezpieczyciel powinien dokonać korekty swojej wyceny i zaproponować wyższą kwotę. Następnie jedziesz do tańszego warsztatu i pytasz ile wyniesie naprawa z użyciem oryginalnych części używanych (podejrzewam, że o połowę mniej). Zostawiasz auto do naprawy, a reszta kasy zostaje u ciebie.
  22. Nadkole to plastikowy element we wnęce koła, a ty masz uszkodzony błotnik (oryginał kosztuje prawie 900 zł) Połowa (skorupy) zderzaka to też 600- 700 zł. Bo wcale nie musisz naprawiać w ASO, a kosztorys to informacja dla wykonującego naprawę, dość precyzyjnie określająca zakres robót, a przede wszystkim akceptację kosztu naprawy.
  23. I wszystko wskazuje na to, że ubezpieczyciel kwestionuje wysokość rachunku za korzystanie z auta zastępczego. Właściciel warsztatu z którego wynająłeś auto pewnie nie poinformował cię, że w razie odmowy ubezpieczyciela sam zapłacisz za wóz. Domagając się informacji o czasie naprawy, ubezpieczyciel chce określić ile musi zapłacić (a zapłaci tylko za "technologiczy okres naprawy" wynikający z roboczogodzin wyliczonych w kosztorysie). Resztę będziesz musiał pokryć z własnej kieszeni (choć o to można powalczyć z warsztatem wynajmującym samochód).Gwoli ścisłości. Dla potomnych i innych oszczędnych i będących w potrzebie. Samochód zastępczy można wynająć także od osoby prywatnej (znajomego, kolegi, kogoś z rodziny). Trzeba tylko spisać umowę najmu (jest takim samym dokumentem jak faktura z wypożyczalni).
  24. Zauważ, że to szkoda parkingowa. Trudno więc o uszkodzić coś pod maską. A fotki uszkodzeń można wykonać demontując uszkodzone elementy i każdy z osobna obfotografować. Ubezpieczyciel nie ma prawa decydować o tym gdzie i jak masz naprawiać swoje auto. Tak więc wyślij fotki uszkodzeń ubezpieczycielowi i poproś o wycenę kosztów naprawy.
  25. Zawaliłeś temat na początku. Szkody do 5 tyś mogą być likwidowane bez konieczności oględzin rzeczoznawcy. Wystarczyło więc ubezpieczycielowi podesłać fotki uszkodzeń i poczekać na kosztorys naprawy. Jeśli byłby on sensowny (nie zaniżony), to odstawiasz auto do warsztatu i z naprawy jeszcze trochę kasy zostaje. W momencie, gdy pojechałeś do ASO, to ich rzeczoznawca robi wycenę i przesyła ubezpieczycielowi kosztorys wraz z fotkami uszkodzeń (do akceptacji). W tym momencie jednak powiadamia ubezpieczyciela o zauważonych wcześniejszych naprawach. Te niefachowe obniżają nawet o 50% wartość części podlegającej wymianie. Tak więc jeśli do ubezpieczyciela dotarła informacja, że błotnik oraz zderzak były już naprawiane, to ASO zgodnie ze sztuką wymieni na nowe, jednak każą sobie dopłacić różnicę w cenie, bo ubezpieczyciel zapłaci tylko połowę ceny nowego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...