Mała aktualizacja do potomnych.
Po paru tygodniach wysłali mi odpowiedź na moje wezwanie do zapłaty, proponując kwotę 7 tys. Oczywiście dopłata na powyższą kwotę była obwarowana tym abym dokonał naprawy auta z własnej kieszeni, przedstawiając im rachunek z dokonanej naprawy. Cwana zagrywka - koszt potencjalny który musiałbym ponieść, stałby się kosztem rzeczywistym, który poniosłem. Na drodze sądowej musiałbym się ubiegać już o te koszta rzeczywiste, które poniosłem.
Widziałem, że będzie mega ciężko bez drogi sądowej wyegzekwować należną mi kwotę. Sprawę przekazałem do radcy prawnego. Ten wystosował pozew do sądu. Po paru tyg. sprawa ruszyła do przodu - uznali, że mi wypłacą tą siódemkę. Jako, że sprawa zaszła już daleko nie wycofywaliśmy pozwu do sądu. Międzyczasie kasa wpłynęła, trzeba było zrobić korektę kwoty o którą ich pozywam. Rozprawa odbyła się w sierpniu, doszło do ugody, zobowiązali się pokryć koszty mojego radcy prawnego i kosztów pozwu oraz części zaległej kwoty - ok 300 zł krakowskim targiem udało im się ubić (nie chciałem ciągnąć tego w nieskończoność, każdy wie z jakim impetem działają nasze sądy). Kasę dostałem. Niestety musiałem wpłacić dosyć dużą zaliczkę na biegłego sądowego tj. 1800 zł. Oczywiście sąd ma mi ją zwrócić bo doszło do ugody. Na razie czekam na zwrot tej sumy. Po za tym sprawa zakończona.